Kilka dni temu prawniczy świat obiegła informacja o planowanych zmianach w ustawie z dnia 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki („Ustawa”), potocznie zwanej skargą na przewlekłość.
Jak podaje portal Prawo.pl [link] wnoszenie skarg ma być bardziej uporządkowane, a więc sformalizowane. Skarga ma przybrać postać odrębnego pisma, a niedochowanie tego wymogu skutkować będzie jej bezskutecznością.
Propozycję przepisów komentowaliśmy na antenie telewizji Biznes 24:
Nowelizacja przewidywać ma zwiększenie rekompensaty otrzymywanej przez skarżącego w sytuacji stwierdzenia przewlekłości postępowania. Obecnie wynosi ona od 2 do 20 tysięcy złotych (art. 12 ust. 4 Ustawy). Po nowelizacji, widełki te mają oscylować w granicach od 3 do 30 tysięcy złotych.
O ile zwiększenie kwot oczywiście ma sens i jest korzystne dla skarżącego, o tyle cel nowelizacji budzi zdumienie.
Otóż, Ministerstwo Sprawiedliwości widzi w nowelizacji szansę na „skuteczniejszą realizację konstytucyjnego prawa obywateli do rozpoznania ich sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki”. Zdaniem Ministerstwa podniesienie kwot rekompensaty dyscyplinować ma organy do terminowego prowadzenia spraw.
I tu dochodzimy do sedna: oczekiwania vs rzeczywistość.
Polska boryka się z problemem przewlekłości postępowań od wielu lat. Jest to jeden z elementów kulejącego systemu wymiaru sprawiedliwości. Rzeczywistość pokazuje, że orzecznicy są przeciążeni ilością spraw i nie są w stanie rozpoznać ich w rozsądnych terminach. Stale rośnie też liczba wakatów w sądach. Sprawy w pierwszej instancji trwają po kilka, a w skrajnych przypadkach – kilkanaście lat. Na termin rozprawy apelacyjnej w stolicy czeka się obecnie już 2 lata i 2 miesiące.
Oczekiwanie zatem, że zwiększenie rekompensaty za stwierdzoną przewlekłość postępowania spowoduje w sądach efekt mrożący i sprawi, że czas rozpoznania spraw ulegnie magicznemu skróceniu, jest utopią.
W jednej ze spraw zainicjowanej pozwem w kwietniu 2023 r., w październiku 2023 r. otrzymałam informację, że – z uwagi na ilość spraw w referacie – czynności zmierzające do wyznaczenia pierwszego terminu w sprawie zostaną podjęte nie wcześniej niż w grudniu 2024 r. lub lutym 2025 r. W lutym 2025 r. sprawę przeniesiono do innego wydziału. Jest druga połowa czerwca 2025 r., a w sprawie nie podjęto żadnych czynności.
W innej jeszcze sprawie (gospodarczej), już dwukrotnie stwierdzono przewlekłość postępowania. I niestety – jak przy każdym stwierdzeniu przewlekłości – pyrrusowe to zwycięstwo.
W tym kontekście istotne jest również to, że sądy stwierdzające przewlekłość nie są skore do przyznawania wysokich rekompensat. W znanych mi sprawach, przyznane kwoty oscylują w dolnych granicach. Jeżeli zatem taki trend się utrzyma, zwiększenie górnej granicy i tak nie będzie odczuwalne dla skarżących.
Zwiększenie zatem rekompensaty, owszem in plus, ale nie jako sposób na uzdrowienie systemu.
Autor:
Radca prawny / Partner